Muzyka

sobota, 17 stycznia 2015

Kolejny dzień z życia wariata

Moje samopoczucia dzielą się na:
* JMZW - Jakbym miał zaraz wykitować (3 wersje: łagodna, umiarkowana i nie do zniesienia)
* Nijak
* JND - Jak na dragach

Ostatnio codziennie dokucza mi JMZW. W jego skład wchodzi przyśpieszone bicie serca, uczucie lęku bez wyraźnej przyczyny, myśli o chorobach i śmierci, przekonanie, że przed każdym wychodzę na idiotę i każdy mnie za takiego uważa (nie bezpodstawne). Do tego czuję się potwornie ociężały, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie mam siły prawie na nic. Sam nie wiem jak mogę w takim stanie chodzić do szkoły i uczyć się. Jak mam napisać jakieś wypracowanie to tylko na leżąco, z kartką na podkładce pod laptopa. Nie ma mowy żebym to ja szukał informacji i układał materiał na wypracowanie. Robi to za mnie matka, po czym dyktuje mi co mam pisać. Nawet gdybym sam miał przepisywać, bez dyktowania to byłby dla mnie okropny ból. W szkole dostaję słabe oceny, bo prawie nie jestem w stanie przyswajać nowej wiedzy, przychodzi mi to z wielkim trudem. Nawet z polskiego, z którego kiedyś byłem najlepszy w klasie dostałem 2 na koniec semestru. Z angielskiego dostałem 4 z odpowiedzi ustnej (na koniec 3), ale to tylko i wyłącznie dlatego, że pamiętałem to czego nauczyłem się z wcześniejszych klas.

Dzisiaj za to miałem fuksa o jakim się fizjologom nie śniło, jeśli chodzi o Wiedzę o Społeczeństwie. Zacznijmy może od początku. Tego dnia mieliśmy też egzamin pisemny z matematyki, która jest moją piętą achillesową oraz odpowiedź ustną z polskiego (jak wyżej wspomniałem, dostałem 2), na której nie byłem tydzień wcześniej, ze względu na to, że musiałem wyjść z paru lekcji by móc jechać na spotkanie fobików do Poznania, ale nie dziś o tym. Więc, nie wiedziałem o tym, że dziś egzamin ustny z WOS-u, usłyszałem o tym dopiero tuż przed tą lekcją, nie uczyłem się nic a nic wcześniej. Na egzamin wchodziliśmy pojedynczo. Na korytarzu stało lub siedziało parę osób w oczekiwaniu na swoją kolej. Dostaliśmy z tydzień-dwa wcześniej od nauczycielki kartkę z 46. pytaniami, na które odpowiedzi mieliśmy na pamięć wykuć. Myśląc jak w opłakanej sytuacji się znajduję (poza tym WOS nigdy nie był moją mocną stroną), zacząłem w pośpiechu szukać odpowiedzi w internecie na telefonie (komórce, smartfonie, jak to woli) i próbując jak najwięcej ich wbić sobie do "ryja", jak ja to mówię. :) Nawet jedna dziewczyna zauważyła to, a ona miała na kartce wydrukowane odpowiedzi. Powiedziała, że mogę od niej wziąć i szybko skserować. Nie zrobiłem tego, bo dla mnie nawet załatwienie tak błahej sprawy to wyżyny odwagi i zaradności. Ostatecznie pożyczyła mi chwilowo swoją kartkę. Przyszła moja kolej i wszedłem do klasy, pani kazała mi wylosować dwa pytania. Emocje sięgały zenitu, pytań było 46, a ja zdążyłem zapamiętać raptem kilka odpowiedzi. Ku mojemu zaskoczeniu wylosowałem właśnie to o czym czytałem najwięcej, w dodatku były to łatwe pytania. I dostałem 4. Ja i 4 z WOS-u, to ci dopiero. Powinienem czuć się JND i częściowo tak też się czułem, ale zaraz po powrocie do domu wróciło JMZW. Sama myśl, że muszę jechać jutro do szkoły (albo jak wolę mówić - do budy) sprawia, że czuję się, że jakbym postarzał się o kilkadziesiąt lat.

I znów myślę wciąż o tym, że zrobiłem z siebie głupka, bo nie skserowałem kartki od tej dziewczyny i potem postanowiła dać mi swoją. Wręcz wydaję mi się, że usłyszałem na własne uszy, że ona powiedziała do kogoś, że jestem idiotą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz