Muzyka

piątek, 4 września 2015

Odstawienie leków, pierdzielnik w głowie...

Niedawno skończyły mi się antydepresanty. Pierwsze dni były najgorsze. Czułem jakbym miał zaraz wykitować, byłem wiecznie podenerwowany, bolał mnie łeb, było mi słabo, miałem mdłości, miałem przez jakiś czas nawet podniesioną temperaturę.

Mam problem ogólnie z wpisami na tym blogu. Teoretycznie dużo dzieję się, a ja nijak nie potrafię, albo nie chce mi się tego układać w zdania. W ogóle odczuwam brak sensu pisania tutaj.

Jeśli miałbym ocenić moje obecne samopoczucie to takie 4, może 5/10. A ten tytułowy pierdzielnik w głowie nie wynika z odstawienia leków, tylko towarzyszy mi zawsze. Obawiam się też, że nigdy nie zniknie... Czuję się jakbym był chory psychicznie. Choć mam tylko Zespół Aspergera, czuję jakby to był autyzm. Nie potrafię nigdy poczuć się w pełni szczęśliwy. Ciągle odczuwam, nawet pomimo pozornego zadowolenia ciągły lęk, niepewność. Znalazłem fajną dziewczynę, chciałbym się z nią spotkać, i tu zaczynają się schody, bo ona mieszka 192 km ode mnie, choć czasem bywa u swoich dziadków, a to jest bliżej (149 km). Ktoś powiedziałby "chłopie, a co to za problem?" Problemem jest dla mnie nie tylko odległość a dosłownie wszystko, bo jestem dzieckiem specjalnej troski, które nie potrafi/boi się (?) cokolwiek sam zrobić, czego nie załatwią za niego rodzice. Myślałem, żeby przyjechać do niej pociągiem, bo tak byłoby chyba najlepiej. Nie chcę żeby ktoś mnie podwoził samochodem, byłoby mi wstyd, ale samą myśl, że SAM miałbym jechać pociągiem już jestem zsikany. Boję się, że coś pomylę, zgubię się, wsiądę nie do tego pociągu co trzeba. Wiem, to żałosne. Sam samochodem nie pojadę, bo nie mam prawa jazdy, choć jestem w trakcie robienia, ale uważam, że samochód wymyślił szatan, bo ja się zupełnie nie widzę jako kierowca, jakbym miał sam jechać jakąś zatłoczoną drogą to non stop byłbym zsikany, że pozabijam siebie i kogoś. Mam szacunek przeogromny dla każdego kto się tego nie boi. Boże. Pracy też nie mam, tylko siedzę w chacie i przez większość czasu się opierdalam brzydko mówiąc. Żrę, śpię i siedzę na laptopie. Czy ja jestem mężczyzną? Chyba raczej nie. Jestem ciotą. Mężczyzna, taki żeby zainteresowała się nim kobieta musi mieć pracę, samochód, być pewny siebie, zaradny, a ja jestem proszę państwa dupa. Normalna dupa wołowa. Może i jestem pozornie interesujący, potrafię pisać z dziewczyną tak, że razem żartujemy, śmiejemy się, flirtujemy. Ale dam sobie głowę uciąć, że jakby się dowiedziała, że w realu jestem takim debilem, który nawet nie potrafi pójść sam do kina, do lekarza, wyjechać na wakacje, nie potrafi rozmawiać z ludźmi, ma 0 znajomych w prawdziwym życiu, który boi się załatwić sam praktycznie wszystko, to nie chciałaby mnie znać. Dziękuję za uwagę. Dobranoc.