Muzyka

środa, 16 sierpnia 2017

Moje małe sukcesy

Jeden z największych to to, że udało mi się odchudzić ojca o 20 kg (z ok. 115 kg do ok. 95 kg). Być może uda się zrzucić jeszcze parę kilo, bo przy 180 cm wciąż ma lekką nadwagę. Sam chciał to zrobić już dawno, ale nie miał motywacji. Głównym motywatorem byłem ja. Przede wszystkim narzuciłem mu reżim dietetyczny oparty na mojej wieloletniej edukacji na temat zdrowego stylu życia. Mama nawet zaczęła na mnie mówić dyktator, bo byłem tak surowy i nie znoszący sprzeciwu. Ale wiem, że musiałem taki być, bo inaczej nic by z tego odchudzania nie wyszło. ;) Zasad należy trzymać się ściśle i nie ma miejsca na pobłażanie. Tylko tak można dojść do wyznaczonego celu.

Miałem ten post wysłać kilka dni temu, ale był problem z prądem przez te zasrane wichury. Wraz z następnym postem postaram się wypisać inne rzeczy, z których jestem zadowolony, albo nowe postępy w ,,pracy nad sobą", cokolwiek by to nie oznaczało. Wydaję mi się, że chodzi o to, żeby było mi samemu ze sobą jak najlepiej, a nie dogodzenie/dostosowywanie się do innych, do grupy, do ogólnie przyjętych norm. I tu jest właśnie ten problem, bo następuje konflikt i łapię się na tym, że właściwie sam nie wiem czego chcę. Zależnie od stanu w jakim się znajduję, a moje stany są zazwyczaj skrajne - od pełnego energii, euforycznego euforii - do apatii, ospałości, totalnego braku energii. W tym drugim przypadku pragnę tylko i wyłącznie żeby wszyscy dali mi święty spokój, być w samotności. Kiedy jestem pełen energii ciągnie mnie do ludzi, chce z nimi przebywać, napawać się wręcz ich obecnością, nie mam żadnych negatywnych myśli, czy lęków, po postu czysty optymizm, mnóstwo planów bez żadnej ,,pracy nad sobą". Za chwilę czuję jakbym dostał obuchem w łeb i ciężko mi nawet wstać z fotela, nie mam siły się skupić na niczym i najchętniej siedziałbym tylko w internecie i słuchał muzyki. Ciężko jest żyć i rozwijać się duchowo kiedy naprzemiennie doznaje się tak naprzemiennych stanów. Nie da się planować, bo z tych planów praktycznie nic nie wychodzi. Planuję teraz pójść do pracy (supermarket Dino) i już się boję czy przez moje zaniki koncentracji i energii nie będę miał w niej problemów. Nie biorę leków od psychiatry od końca maja, ale nie zamierzam do nich wracać, bo chciałem się wreszcie raz na zawsze uwolnić od tego cholerstwa. Zresztą niewiele dawały. Teraz próbuję sobie pomóc dietą. Unikam alkoholu, bo działa na mnie depresyjnie (w końcu podobno jest depresantem). Ogólne rozbicie powodują u mnie też zabawy z samym sobą. ;) Próbowałem z tym skończyć wielokrotnie, ale ten nałóg nadal silnie we mnie siedzi. Liczę na to, że jak pójdę do pracy to po prostu nie będę miał na to czasu. W wieku niespełna 22 lat muszę zrezygnować z rzeczy, z których ludzie na ogół rezygnują jak już są starzy i schorowani. :p Z przyjemności zostawiam sobie jeszcze kawę, bo ona ona jeszcze jakoś szkodzi mi najmniej. Ale i tak tylko rano, słabą z mleczkiem. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz